26.9.09

W drodze do Mwanzy


Wczoraj poznym wieczorem dotarlismy do Mwanzy. Podroz byla dluga (trwala prawie 18 godzin) i meczaca. Balismy sie o bagaze, dlatego tez schowalismy je w nogach. W czasie drogi obserwowalismy przepiekny krajobraz za oknem. Po raz pierwszy w zyciu ujrzelismy sawanne, ktora wydala nam sie imponujaca, z roslinnoscia pozbawiona lisci i czerwona ziemia.
Afrykanskie autobusy sa smieszne. W rzedzie miesci sie 5, a nie jak “normalnie” 4 siedzenia. Caly czas leci glosna muzyka. Wszystko odbywa sie w biegu – wsiadanie, wysiadanie, a nawet zalatwianie potrzeb fizjologicznych. Postoj na siusiu to gora 3 minuty. Nikt nikogo sie nie wstydzi, zreszta drzew brak, wiec i tak nie ma sie gdzie schowac.
Duzym problemem bylo dla nas jedzenie. Szybko zjedlismy kanapki z pasztetem i ciastka, przygotowane na droge. Dluzszego postoju na obiad nie bylo, a nie chcielismy otwierac (schowanych na czarna godzine ) kabanosow. Ich zapach szybko rozszedlby sie po autobusie, a nie chcielismy draznic kierowcy – muzulmanina. Pod koniec podrozy bylismy juz jednak tak zdesperowani, ze uprzednio otworzywszy na osciez okno, skosztowalismy niecczystego miesa. Na szczescie pozostalismy w tym niezauwazeni :) . Pozostali pasazerowie (sami miejscowi) kupowali jedzenie podawane przez okna na kolejnych przystankach autobusu, oczywiscie tez w biegu, gdyz kierowca nawet na chwile gasi silnika.

2 komentarze:

  1. Anonimowy26/9/09 06:45

    Mówiłam wziąć więcej kabanosów!- to nie chciałeś. Pozdrowienia. Mama

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy26/9/09 07:09

    Róbcie zdjęcia takie żebyście byli na nich.

    OdpowiedzUsuń