7.10.09

Obiad u Aquino




W poniedzialek odbylismy nasza pierwsza wizyte w prawdziwym afrykanskim domu. Zaprosil nas zaprzyjazniony manager, o ktorym juz wspominalismy. Nazywa sie Aquino, (od miasta z ktorego pochodzi sw. Tomasz), ma zone i trzy corki. Jego miesieczna pensja to tylko 220 tysiecy szylingow (ok. 500 zl). Wystarcza to jednak na wynajecie mieszkania, oplacenie przedszkola corek i ogolne utrzymanie. Dodaktowo nasz przyjaciel rozpoczal budowe wlasnego domu i oplaca szkole srednia swojego najmlodszego brata. Wizyta byla bardzo mila. Kasia zaraz po przekroczeniu progu dostala na rece malego niemowlaka (coreczke sasiadow). Pozostale dzieci rowniez szybko obskoczyly Mzungow skromnie wypatrujac prezentow. W telewizorze wlaczono nam miejscowy gospel (tutaj ciekawostka – teraz w Tanzanii muzyke sie slucha i oglada jednoczesnie; kupienie zwyklego CD to trudna sztuka; szeroko dostepne sa natomiast DVD I VCD). Po chwili na stole pojawil sie obiad. Rozne miejscowe specjaly i… woda niewiadomego pochodzenia. Nie moglismy jej jendak odmowic. Na szczescie przyplacilismy to tylko lekka biegunka nastepnego poranka. Warunki w jakich zyje przecietny mieszkaniec Mwazny sa dla przecietego Europejczyka bardzo skromne, jednakze miejscowi wydaja sie zadowoleni, a nawet dumni ze swojego dobytku. Mamy nadzieje, ze to nie byla nasza ostatnia wizyta tego rodzaju.We wtorek odwiedzilismy, polozone pod miastem, muzeum Sukuma (naliczniejszego plemienia Tanzanii). Byl to rodzaj wioski – skansenu. Dodatkowym plusem byl przewodnik w jezyku angielskim. Weszlismy do chaty szamana, pogralismy na bebnach – fajnie bylo. Z pola badawczego. Zalatwilismy sobie tlumaczenie ankiety na swahlili. Teraz, gdy ankietowany miejscowy ma watpliwosci, czy dobrze zrozumial pytanie – pokazujemy mu wersje w jego jezyku. Dzis odbieramy nasz sprzet pomiarowy. Noc spedzimy w Sangeremie u Holendrow.

2 komentarze:

  1. Anonimowy7/10/09 08:59

    Super że piszecie,oj chciałoby się tam być i trochę tej egzotyki posmakować.Jak możecie to trochę więcej zdjęć.Mocno pozdrawiam."Miśka"

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy7/10/09 08:59

    Ale to w końcu daliście tym dzieciakom jakieś prezenty?? Czy byliście złe mzungu z Polski i jak ja tam pojade to mnie już nie zaproszą jak się dowiedząże was znam?:D Z wiadomości IKrowych to prof. Plit nie prowadzi w tym roku seminarium, a nas porozrzucali po pozostałych, ja nie narzekam, ale prof chyba sie obraził;/ czekam na kamyk:D własnie dzisiaj widziałam pierwszy raz Karo po podróży do Kenii, tez miała niezłe przygody, az się nie moge doczekać waszych opowieści:D
    Kamila S (ikr)

    OdpowiedzUsuń