W sobote tuz przed zmierzchem dotralismy na misje w Bugisi. Z przystanku odebral nas ks. Janusz, sami bysmy nie trafili bo kosciol polozony z dala od wiekszych zabudowan.
Okazalo sie, ze pracuje tam jeszcze wolontariuszka z Polski (Jola), ktora jest doktorem matematyki i uczy tego przedmiotu w pobliskiej szkole sredniej. Drugim ksiedzem na misji jest father Amal z Indii.
Bylo cudownie! Wymienilismy doswiadczenia zwiazane z podroza, dowiedzielismy sie wiele o funkcjonowaniu misji i pracy tutaj. Stacje misyjne polozone sa w promieniu kilkudziesieciu kilometrow od siedziby misji. Kazdej niedzieli jeden z ksiezy wizytuje jedna stacje, a drugi odprawia msze na miejscu. Tak wiec w niektorych wioskach msza swieta jest co 2 miesiace, a czasami nie ma jej i dluzej (do czesci nie mozna dotrzec w porze deszczowej nawet samochodem terenowym). W poszczegolnych stacjach nabozenstwa (np. pogrzeby) odprawiaja swieccy katecheci.
W niedziele pojechalismy na taka wizyte razem z ksiedzem Amalem. Droga byla ciezka i wyboista. Po godzinie jazdy dotarlismy do malego, skromnego kosciolka. Widac bylo, ze miejscowym (glownie rolnikom) bardzo dokucza pora sucha. Jedna z dziewczynek po wyjsciu z mszy zemdlala z glodu. Nie mniej jednak ksiadz (a wraz z nim i my) zostalismy zaproszeni przez jedna z gospodyn na obiad. Zetaw tradycyjny - “wali na kuku” (ryz z kurczakiem) oraz telewizor z kanalem sportowym.
Na terenie samej misji oprocz kosciola znajduje sie przychodnia (wkrotce moze przeksztalcic sie z szpital), szkola podstawowa, szkola zawodowa dla dziewczat (gastronomia I krawiectwo). Wszystko funkcjonuje doskonale dzieki poswieceniu pracujacych tu siostr z Irlandii. Szpital zarabia sam na siebie. To jest wazne, gdyz pracownicy misji zdaja sobie sprawe ze oni “nie dlugo sie skoncza” i dobrze by bylo, zeby miejscowi mogli pozniej korzystac z tych zabudowan. Duzym problemem na misji jest brak wody, dlatego ksiadz Janusz buduje coraz to nowe zbiorniki, w ktorych gromadzona jest dzeszczowka.
Jola pracuje w sasiedniej szkole sredniej Don Bosco prowadzonej przez Salezjanow. Dowiedzielismy sie wszystkie przedmioty w kazdej szkole sredniej w Tanzanii prowadzonesa w jezyku angielskim. Poziom matematyki jest natomiast absurdalnie wysoki. W programie znajduja sie macierze, rachunek rozniczkowy itp. Kosmos.
Najcenniejsce bylo jednak nie to czego sie dowiedzielismy, ale atmosfera ktora moglismy tutaj poczuc. Wszyscy pracujacy tam ludzie obdarzeni sa niesamowitym cieplem i poczuciem humoru. Dodatkowo z ksiedzem Januszem Adas mogl wyczeprujaco nagadac sie o pilce noznej.
zdjęcia są super! ja też chcę taką sukienkę, jak miała ta dziewczynka na zdjęciu z Kasią (co Kasia piła colę) :D :P chyba Kaśka znasz moją miłość do sukienek, nie? ;]
OdpowiedzUsuńmacie pozdrowienia od nas wszystkich, już nie możemy doczekać się waszego powrotu :*
Olka i reszta
nie wracajcie do Polski, bo tu zimno, szaro i ma padać śnieg;)buziaki:* Martyna
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że sami mogliście poczuć atmosferę prawdziwych misji prowadzonych na czarnym lądzie. Zdjęcia i wasze opowieści są super. Pozdrowienia od wszystkich Stryjków
OdpowiedzUsuńA ja chyba znam Jolę, co uczy matematyki:)!
OdpowiedzUsuń