5.10.09

Zaczarowany prezydent



Witamy po dwudniowej przerwie w postach. W Musomie byla bardzo fajna kawiarenka, ale niestety cala sobote nie bylo tam pradu. My jednak nie nudzilismy sie. Odkrywalismy zakatki tego rybackiego miasteczka na wlasna reke. Nie mielsmy mapy miasta, wiec chodzilismy na czuja. Planowalismy przedostac sie na oddalona o 12 km wyspe Lukuba, ale gdy zobaczylismy stan lodki, ktora mielismy poplynac, odeszla nam ochota. Zamiast tego wyruszylismy na miejscowy targ. Wreszcie udalo nam sie kupic pyszne, dojrzale i niedrogie mango. Pobilismy rowniez rekord najtanszego posilku. W knajpie "Mama Mwanga" zdjedlismy po "chipsi maya" (omlet z frytkami) i szaszlyku z grilla za 3800 szylingow (czyli ok. 3,8 zl za osobe).
Hotel w ktorym nocowalismy rowniez nie uszczuplil znacznie naszego budzetu. Za pokoj zaplacilismy 12000 szylingow (ok 25 zl), a w cenie bylo jeszcze sniadanie. A pokoik, a w zasadzie mini segment, byl cudowny. Taras wychodzil wprost na jezioro Wiktorii i pobliska plaze.
W niedziele rano juz wrocilismy do Mwanzy. Jeszcze jedna uwaga o drogach w Tanzanii. Bardzo duzo osob jezdzi po szosie rowerami. Sa bardzo odwazni. Droga jest bardzo waska i gdy samochody sie mijaja lub wyprzedzaja oni musza zjechac na pobocze. Kierowca kazdorazowo (srednio raz na dwie minuty) ostrzega ich klaksonem.
W Mwanzie swieto, poniewal w odwiedziny przyjechal prezydent, premier i cala swita. Niestety podczas uroczystosci glowa panstwa zmedlala. Niektorzy uwazaja, ze zostal zaczarowany przez szamanow partii opozycyjnej. Nas nikt nie zaczarowal i moglismy robic nasze ankiety w Christmas Tree Hotel 2.
Kasia spalila sobie nosek i sie martwi, ze sie nie rowno opali.

1 komentarz: